Spis Treści
Moje życie na CrossFicie
Trenować CrossFit zaczęłam tylko i wyłącznie, by przygotować się do Runmageddonu, wszak hardcore’owy bieg wymagał hardcore’owego przygotowania. Po 3 latach treningu jedno jest pewne… biegi ekstremalne wypadły z mojego życia, a miłość do sztangi i przekraczania swoich granic pozostała
Początkowo traktowałam CrossFit jako pewnego rodzaju formę terapii. Na sali wszyscy jesteśmy równi, każdy ma do pokonania swoje słabości i co najważniejsze, boxy crossfitowe, w których trenowałam, budowały atmosferę wsparcia i świętowania sukcesów podopiecznych. W miarę podejmowania coraz to nowych wyzwań, ciężkie treningi, badanie swoich granic i bycie częścią społeczności (community), pomogło mi zbudować pewność siebie, która jest zupełnie czym innym niż ego, które każe nam założyć największy ciężar na sali, choć nie jesteśmy nawet w stanie poprawnie wykonać powtórzenia.
Co dał mi CrossFit?
Odegrał w moim życiu bardzo ważną rolę. W trudnych chwilach pozwalał na godzinę zapomnieć o problemach. Dzięki otwartej formule dał mi możliwość startu w poważnych zawodach, które były niesłychaną zabawą i przeokrutnym wysiłkiem. Gdy tego potrzebowałam, zapewniał mi poczucie przynależności dzięki zawiązywaniu boxowych community. W chwili obecnej, dzięki mądremu programowaniu, nastawionemu na całościowy rozwój, jest częścią mojej praktyki uważności, bo praca z ciałem to nieodłączny element poznawania siebie.
Crossfit, jak każdy sport, uczy pokory. Pokazuje nam nasze słabości i mocne strony. Decyzją każdego z nas jest, co sobie weźmiemy z tej nauki, czy skupimy się na pielęgnowaniu tego, w czym jesteśmy świetni, by brylować na zajęciach, czy zagłębimy się w to, co stawia nas na pozycji początkującego.